Ów rok 1806
Warto przypomnieć, po niemalże 220 latach wydarzenia, które spowodowały istotny przełom w kształtowaniu się charakteru postaw politycznych Polaków, związane z wkroczeniem wojsk francuskich do Polski, a określane przez historyków mianem „pierwszej wojny polskiej”. Sukcesy militarne wojsk napoleońskich sprawiły, że 27 października 1806 r. Cesarz przybył do Berlina, zaś miesiąc później – 27 listopada wkroczył do Poznania. Francuzi witani byli z ogromnym entuzjazmem, któremu towarzyszyło powszechne przekonanie, że powstaje dla Polski niepowtarzalna szansa, aby odbudować niedawno utraconą państwowość. Grając polską kartą, Napoleon nawoływał w znanej odezwie, przygotowanej w jego imieniu przez gen. Dąbrowskiego i Wybickiego: „Obaczę, zali Polacy godni są być narodem”. Z niemałym zdumieniem spostrzegł Cesarz odradzające się błyskawicznie elementy polskiej państwowości. Okazało się bowiem, że państwo, o którego całkowitym unicestwieniu głosili zaborcy, istniało w świadomości Polaków. Nie znaczy to naturalnie, aby wśród różnych grup społecznych nie było wahań, czy też obaw. Szczególnie wyraźnie wystąpiły owe zastrzeżenia wśród tych, którzy najwięcej znaczyli w hierarchii społecznej i najwięcej mieli do stracenia, czyli wśród magnaterii. Brak sprecyzowanej i jasnej deklaracji Napoleona, który wkraczając na ziemie polskie rzeczywiście nie wiedział, jakie podjąć decyzje co do jej dalszych losów, budził zrozumiałe obawy, że Cesarz zawrze pokój z zaborcami Polski i odejdzie, co narazi Polaków na represje z ich strony i zemstę po doznanych klęskach. Patriotycznie nastawione rzesze ludności miejskiej, średniej i drobnej szlachty, w części także chłopi oczekujący zniesienia pańszczyzny popierały ideę wskrzeszenia polskiej państwowości pod wodzą zwycięskiego Napoleona.
Pamiętać należy, że w dużej mierze z mazowieckich dworków wywodziła się młódź szlachecka przesławnej Szkoły Rycerskiej, która walczyła pod sztandarami Legii Polsko-Włoskich oraz w szeregach Wielkiej Armii. „Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami” – oto hasło bohaterskiego epilogu posługi rycerskiej szlachty mazowieckiej początku XIX w., który pobrał od niej szczególnie obfitą daninę krwi, przelanej w napoleońskich bataliach.
Wśród takich nastrojów, Mazowsze z nadzieją szykowało się witać wyzwoliciela. Już w listopadzie 1806 r. wojna z cofającymi się wojskami pruskimi i rosyjskimi osiągnęła Mazowsze. W połowie listopada armia rosyjska gen. Leoncjusza Bennigsena przekroczyła Narew i w sile 62 255 ludzi wkroczyła na północne Mazowsze. Dla Nasielska, jak i całego regionu zaczęły się ciężkie czasy związane z ciągłymi przemarszami wojsk. Najpierw przeciągnęła tędy straż przednia pod dowództwem gen. Barclaya de Tolly, a II dywizja księcia Aleksandra Ostermana założyła w okolicy Nasielska kwaterę. 1 grudnia Rosjanie rozpoczęli wycofywanie swoich oddziałów na leże zimowe na wschód od linii Wisły, lecz już 4 grudnia nastąpiła zmiana decyzji i wydano pododdziałom rozkaz zajęcia poprzednich pozycji, traktując lizierę rzeki Wkry jako rubież obronną.
Nad Wkrą współdziałały ze sobą dwa francuskie korpusy marszałków Joachima Murata i Jeanna Bemadotta. Napoleon planował stoczenie walnej bitwy z Rosjanami pod Pułtuskiem, który odgrywał ważną rolę w planach Cesarza, będąc kluczem do dalszych działań zbrojnych na wschodzie a także przy ewentualnym ataku w kierunku północnym.
Wypełniając rozkazy Napoleona dywizje francuskie przystąpiły do natarcia znad Wkry w kierunku Pomiechowa, a następnie również samego Nasielska, realizując zamysł zdobycia Pułtuska. 10 grudnia 1806 r. piechota francuska opanowała Pomiechowo, a saperzy przystąpili do budowy przeprawy przez Wkrę. 14 grudnia nastąpił kontratak rosyjski mający na celu odzyskanie utraconych pozycji zakończony niepowodzeniem, Rosjanom nie udało się sforsować ani Bugu ani Wkry. Zniszczyli jedynie mosty, a brzegi umocnili redutami rozlokowując swoje siły między Pułtuskiem, Łopacinem a Nasielskiem.
Armia rosyjska licząca 100 tys. żołnierzy stacjonowała w kilku grupach nad Wkrą i Narwią. W rejonie Pułtuska rozlokowana była IV dywizja księcia Dymitra Golicyna. Główne siły VI dywizji gen. Siedmioradzkiego stacjonowały w Nasielsku, zaś grupa księcia Aleksandra Ostermana zajęła pozycje w trójkącie Nasielsk-Czarnowo-Dębe. Przeprawy na Wkrze w Borkowie strzegła II dywizja Ostermana złożona z 3 pułków jegrów wchodzących w skład gwardii IV dywizji Barcley'a. Część dywizji Ostermana zajęła Pieścirogi i Czajki, natomiast w samym Borkowie siły rosyjskie wynosiły 1 600 ludzi. Dowództwo nad nimi sprawował gen. major Iwan Semenowicz Dochturow.
Obecność tak ogromnych mas ludzi i koni w rejonie zniszczonym już wcześniejszymi przemarszami wojsk pruskich i rosyjskich, powodowała niewyobrażalne trudności aprowizacyjne spotęgowane bezprzykładnymi zniszczeniami będącymi elementem taktyki rosyjskiej określanej mianem spalonej ziemi.
22 grudnia 1806 r. naczelne dowództwo sił rosyjskich objął stary feldmarszałek Kamieńskoj, zdradzający objawy zupełnego rozkładu władz umysłowych. Sam o sobie pisał w liście do cara „… jestem za stary dla armii, nic nie widzę, jeździć wierzchem nie mogę … podpisuję niewiedząc co ...”. Na temat Kmieńskoja znany rosyjski historyk Kiersnowski pisał tak: „w tym krótkim okresie zdołał on zdezorganizować całe dowodzenie armią. Zupełnie nie licząc się ze swymi dowódcami korpusów, omijał ich przy wydawaniu rozkazów dywizjom , a dywizjonerów, przy dowodzeniu brygadom. Dodawszy do tego sprzeczność i niejasność jego rozkazów oraz otwartą wrogość obu dowódców korpusów: Buxhoewdena i Bennigsena, a także i to, że przeciwnikiem był sam, o połowę silniejszy Napoleon, nie można nie przyznać, że grudniowa operacja nad Narwią zakończyła się dla nas bardziej nie pomyślnie”.
Od 20 grudnia feldmarszałek Kamieńskoj przebywał w Pułtusku, by wkrótce przenieść się do Nasielska, gdzie założył swoją główną kwaterę. Wykonując rozkazy naczelnego wodza mające w założeniu odzyskanie linii Wisły, Rosjanie skoncentrowali znaczne siły w rejonie Nowego Miasta i 22 grudnia przystąpili do uderzenia przeprawiając się przez Wkrę pod Kołozębem i Sochocinem. Tymczasem na lewe skrzydło armii rosyjskiej nastąpiło uderzenie Wielkiej Armii. Marszałek Davout zaatakował przeciwników pod Czarnowem, natomiast marszałek Karol Augerau dokonał zagonu kawaleryjskiego przez Kołoząb w kierunku Nowego Miasta.
23 grudnia Napoleon osobiście nadzorował rozpoczęte natarcie w rejonie Okunina, wybierając najlepsze miejsce przeprawy. Pozycje rosyjskie sięgały tam od Okunina do Czarnowa, skąd biegła droga do oddalonego o kilka kilometrów Nasielska. Zażarty bój nad Czarnowem toczono do północy i pomimo wielokrotnych kontrataków książę Osterman po północy wycofał swoją dywizję do Nasielska; natomiast marszałek Davout otrzymał rozkaz uderzenia wprost na Nasielsk.
24 grudnia 1806 r. o godz. 4:00 rano dywizja gen. Ludwika Frianta rozpoczęła marsz na Nasielsk, luzując zmęczone walką pod Czarnowem pododdziały. Dywizja ta stanowiła awangardę korpusu marsz. Davouta, z którym przebywał sam Bonaparte. Sporo szczegółów dotyczących batalii o Nasielsk zawarto w zapiskach pamiętnikarskich pt. „Pamiętnik Polaka, który służył w wojsku francuskich w latach 1806 i 1807”, które ukazały się drukiem na łamach „Pszczółki krakowskiej” w 1822 r. Z uwagi na niezwykłą wagę historyczną tych archiwaliów warto je w części zacytować: „… Droga prowadząca ku Nasielskowi w znaczącej części jest otoczona lasami. – Tuż przy moim koniu szedł wieśniak z Zegrza wzięty za przewodnika… wkrótce nadjechał cesarz otoczony licznym orszakiem jenerałów i adjutantów. – Pół mile mniej więcej przed Nasielskiem usłyszeliśmy wystrzały pistoletowe przedniej straży. – Xiąże Aleksander Sapiecha, Rapp i wielu innych wyższego stopnia oficerów, których nazwiska niewiedziałem, ruszyli galopem naprzód. Zniknął nam i Napoleon, lecz zdaje się, żeśmy go w tyle zostawili, - dawszy także sami małego kłusa (…) Niebawem zbliżyliśmy się do utarczki przednich straży. – 16 półk dragonii i jeden szwadron ósmego, musiały zsiąść z koni, i z najeżonym bagnetem postąpić, dla wyparowania jak mówiono lekkiej jazdy nieprzyjacielskiej z lasu; w krótce i artyleria konna, naszej dywizji towarzysząca, dała ognia. (…) Daliśmy właśnie miejsce piechocie walecznego Moranda, którą widz rzeczy nieświadomy, wziąłby raczej za chołotę uciekającą w nieładzie z pola bitwy, niż za wojsko postępujące naprzód. Szła ona w dziwnem zamieszaniu; - zbłocona aż do kolan, w płaszczach różnego kroju i koloru, w kapeluszach stosowanych, zmoczonych tak od deszczu, że im skrzydła na ramiona spadły; inni w czapkach niemieckich i polskich chłopów, podobniejsi do włóczęgów jak do żołnierzy. Niewiadomy, powtarzam, rozpaczałby o losie bitwy po takich półkach obszarpanych i niezdających się mieć nawet wyobrażenia, co to jest szyk bojowy? a niedoświadczony wódz, nieśmiałby może niemi uderzyć na zajęcze wojsko Neapolu. Lecz potrzeba ich było widzieć przed obliczem nieprzyjaciela! Ta nikczemna chołota, te niedorostki, powiększej części zginające się prawie pod ciężarem swych karabinów, za danym znakiem: - w oka mgnieniu formowały straszne szeregi; każdy stawał w swoim plótonie, uważając na skinienie dowódzcy. – Tak było pod Nasielskiem. Niedługo trwały utarczki leśne przednich straży, od naszego gościńca. Półk 16, nie był wcale użyty, dywizje piesze Moranda i Giudena opanowały kilka ważnych pozycji na polach przed Nasielskiem. (…) Niebawem na całej linii rozpoczęła się kanonada. – Przywitano nas kartaczami od wschodu miasta. Jenerał Marizy na czele półku 8 i 21 dragonów wyparł znaczny oddział piechoty nieprzyjacielskiej z nader korzystnego stanowiska pod miastem. – Ale mgła pomieszana z tumanami dymu, deszcz z północno-wschodnim wiatrem, rażący nas w oczy, niedozwalał rozpoznać wszystkich obrotów, które przy dniu pogodnym możebym był widział jak na dłoni; - nasz bowiem półk 12-ty z 6tym i 5tym, postępowały początkowo w rezerwie i dopiero później do bitwy użytemi zostały. – Pierwszy stracił między innemi dwóch poruczników (…) jenerałowi Marizy kula karabinowa przeszyła na wylot kapelusz o 1 cal nad głową; pułkownik dowódca 8go półku, waleczny Bekler, - zginął od kartacza; wielu oficerów i żołnierzy z tego półku poległo, - my więcej koni niż ludzi straciliśmy. Ogół zabitych i ranionych w dywizji trzeciej rachowano do 500 ludzi”.
Przerwijmy na chwilę opis bitwy o Nasielsk, autorstwa naocznego świadka tych wydarzeń nieznanego nam bliżej żołnierza pochodzącego z Warszawy, a służącego w armii francuskiej. Warto w tym miejscu powiedzieć co na temat bitwy o Nasielsk mówił raport gen. Frianta zamieszczony w 45 bulletin de la Grande Armee: „Nieprzyjaciel zajmuje wzgórze przed lasem, z widokiem na Nasielsk. Od strony Nowej Wsi wysyłam żołnierzy na lewą stronę od drogi w kierunku Nowego Miasta. Zbliżyli się na wysokość Mazewka. Odcinamy drogę nieprzyjacielowi. Zabito ich artylerzystów i strzelców. Brygada, która nacierała na las rozpoczyna walkę również po prawej stronie drogi na Nowe Miasto. Zauważyłem wojsko rosyjskie na wzgórzu pod lasem, czynnie biorące udział w walce. Wywiązuje się strzelanina, ranny jest major Pouchelon. Artyleria moja nie nadciągała na czas, w wyniku słabych dróg, zmusiłem wroga jednak do wycofania się mimo tego, że bardzo silnie utrzymywał swoją pozycję. Kontynuowałem ściganie aż do Mazewka, wspomagany przez 8 dział artyleryjskich oraz haubicę. Nieprzyjaciel wycofał się do lasu. Nastąpiła noc. W wyniku tej walki, szacuję, że wziętych od niewoli, zabitych, rannych jest od 400 do 500 żołnierzy wroga.
Straty dywizji są następujące:
33 regiment – 9 zabitych, 71 rannych w tych 3 oficerów,
28 regiment – 2 zabitych, 59 rannych w tym 2 oficerów,
108 regiment – 4 zabitych, 17 rannych.
Razem 15 zabitych, 147 rannych”.
Rzeczywistość okazała się bardziej dramatyczna, według Aleksandra Kociszewskiego autora opracowania „Mazowsze w epoce napoleońskiej”. Straty francuskie wyniosły 127 ludzi. Jeszcze wyższe straty wynoszące 154 żołnierzy i oficerów oszacował w swoim dziele P. F. Loraine, „Napoleon's Campaign in Poland 1806 - 1807. A Military history of Napoleon's First war with Russia”, wydane w Londynie w 1901 r.
Z Biuletynu Wielkiej Armii wynika, że 24 grudnia 1806 r. w bitwie o Nasielsk poległ pułkownik Louis Beckler urodzony 16 sierpnia 1766 r. w Soultzmatt, którego określono jako pułkownika rewolucji i cesarstwa. Wchodził on w skład rezerwowego korpusu kawalerii marsz. Murata podczas bitwy pod Jeną. Inną ważną osobistością z napoleońskiej świty, która została ranna pod Nasielskiem 24 grudnia 1806 r. był Filip de Segur adiutant Napoleona i jego kwatermistrz. Rannego z pola bitwy zabrali Rosjanie i odesłali jako jeńca do Petersburga, gdzie pomimo starań samego Bonaparte o jego uwolnienie, pozostał aż do zawarcia pokoju w Tylży (25 czerwca 1807 r.). Z kolei, pod Nasielskiem dostał się do niewoli rosyjski major Ouwarow będący adiutantem cesarza Rosji. Według francuskiego źródła z epoki p.t. „Tableaux par corps et par batailles des officiers tués et blessés pendant les guerres de l'Empire (1805-1815)” (Spis poległych i bitew, oficerów zabitych i rannych podczas wojen cesarstwa (1805-1815)) pod Nasielskiem poległ porucznik Charenton B. i por. Decous a ranni zostali dwaj oficerowie ze 108 regimentu o nieznanych nazwiskach.
Poległych podczas bitwy o Nasielsk oraz zmarłych w wyniku odniesionych ran zarówno Francuzów jak i Rosjan pochowano na cmentarzu wojennym w zachodniej części miasta przy zbiegu obecnych ulic Płońskiej i Lipowej. Znany i ceniony historyk-regionalista p. Zdzisław Suwiński w opracowaniu „Kampania napoleońska 1806 r.” wskazuje jednoznacznie na to właśnie miejsce pochówku. Przytoczone przez niego fakty i archiwalia, zwłaszcza mapy o XIX w. proweniencji są wielce przekonywujące. Śmiało można powiedzieć, że jest to cmentarz żołnierzy obydwu stron z 1806 r., później przystosowany do pochówków żołnierzy niemieckich z okresu blokady Twierdzy Modlin w lipcu i sierpniu 1915 r. Podobną konkluzję zawiera opracowanie pt. „Miasto Nasielsk i okoliczne wsie, wytyczne konserwatorskie do uaktualnienia planu zagospodarowania ogólnego” z 1989 r. autorstwa Ryszarda Małowieckiego pracownika delegatuszy Mazowieckiego Konserwatora Zabytków w Ciechanowie. Ze swojej strony dodam, że na początku XIX w. teren dzisiejszego cmentarza stanowił część wsi Mazewko, i jak ustalił badacz dziejów tej wsi Tomasz Mazewski, na przełomie XVIII i XIX w. należał do generała Franciszka Wągrodzkiego, który w czasach staropolskich był gen.-adiutantem Stanisława Augusta. Widać tu pewną podpowiedź, mianowicie Wągrodzki jako wysokiej rangi oficer rozumiał potrzebę pochówku poległych i wyraził zgodę na lokalizację cmentarza na jego gruntach. Inną wskazówką może być fakt, że w karczmie stanowiącej jego własność w Mazewku był punkt pomocy medycznej dla rannych żołnierzy obydwu walczących stron. Karczma była posadowiona w miejscu, gdzie obecnie znajduje się stacja uzdatniania wody. Z cytowanych wcześniej zapisek pamiętnikarskich wynika, że 24 i 25 grudnia 1806 r. w karczmie stacjonowali napoleońscy generałowie: Rapp, Mansoutti, Lassal, Marulaz i Maipetit. Warto na chwilę zatrzymać się przy gen. Antonim Karolu Ludwiku Lassale'u, którego podkomendni w tej batalii byli odpowiedzialni za grzebanie poległych, zaś on uchodził za oficera o dużym miłosierdziu, chętnie niosącym pomoc rannym zarówno francuskim jak i rosyjskim. Przytoczone fakty ale też analogie i domysły dają podstawę do stwierdzenia, że Francuzi zostali pochowani na cmentarzu przy ulicy Płońskiej i Lipowej w Nasielsku.
W cytowanym wcześniej „pamiętniku” zawarty został opis Nasielska, który warto przytoczyć: „Miasto Nasielsk leży między lasami. Przy gościńcu, który prowadzi do Gołymina, była karczemka prawie pusta,gdzie jenerał Marizy, dowodzący tymczasowo dywizją, założyć musiał swoją główną kwaterę – nasz półk stanął w bliskości tego miejsca z artylerią konną. (…) Potrzeba wiedzieć, że główna kwatera cesarska była tej nocy w Nasielsku, wojsko obozowało dookoła. Główną kwaterę cesarza, będącą w domu burmistrza, otaczali strzelcy konni; od gwardyi - W domu pocztowym zastałem kilkudziesięciu wojskowych bez różnicy stopnia rozmawiających pospołu. Biedny gospodarz obracał się na wszystkie strony jak gołąbek na rożnie, chcąc brak żywności nagrodzić dobrą chęcią (…) za najmilszy prezent przyjąłem tu od niego kilkanaście surowych kartofli. (…) We drzwiach spotkał mnie znowu prezent wcale niespodziewany i osobliwszy w swoim rodzaju. Dziewczyna dosyć ładna, poznawszy we mnie Polaka, po rozmowie z pocztmistrzem i obecnymi; z nieśmiałością zastępuje mi drogę i z cicha rzecze: „Kiedy tak mile przyjąłeś kilka kartofli, to i ode mnie może tym podarunkiem nie wzgardzisz”. – Patrzę co? Oto w papierze owinięty kawałek wędzonej słoniny i kukiełka”.
Dziennik kampanii barona Percy'ego głównego chirurga Wielkiej Armii 1754-1825, wydany w Paryżu w 1904 r. również zawiera krótki opis Nasielska widzianego oczyma francuskiego arystokraty. Dnia 25 grudnia 1806 r. baron Percy zanotował: „Musieliśmy przeprawić się przez trzy mosty pontonowe, przez półwysep, na którym bronili się Rosjanie, przejść przez bagna i lasy straszną ścieżką, potem maszerować dwie godziny przez ładny las i wreszcie dotrzeć do Nasielska, miasteczka bardzo żydowskiego, zbudowanego z drewna, zalanego błotem i zrujnowanego przez Rosjan, którzy we wszystkich domach tych nieszczęśników zrobili stajnie. Widzieliśmy ruiny, brud, ślady barbarzyństwa zdziczałych Moskali. Nasi ludzie chcieli ich naśladować. Nagle usłyszałem krzyki grupy Żydów, którzy wskazywali na uciekającego, z paczką w ręku dragona. Podbiegłem, zatrzymałem tego człowieka, pokazał mi owinięty w chustce duży bochenek, który skądś wyniósł. Bochenek chleba! Czy musieli tak bardzo krzyczeć? Jednak lament wzmógł się gdy pozwoliłem mu odejść. Zatrzymałem go ponownie. Otworzyłem paczkę, a pod chlebem znajdowała się złota tablica z Dekalogiem i duża srebrna korona, którą łajdak spłaszczył, żeby lepiej ją ukryć. Po przebrnięciu przez błotnisty plac i straszne ulice miasteczka (…) weszliśmy na dość dobrą drogę, która zaprowadziła nas na pole bitwy poprzedniego dnia. To pole bólu i śmierci było pokryte trupami ludzi i koni; Real, syn znanego sędziego, znajdował się w lewym rowie. Ten młody kapitan służył w pułku strzelców, a walka miała miejsce między niektórymi francuskimi pułkami tego rodzaju, a kirasjerami rosyjskimi niewątpliwie tworzącymi tylną straż. (…) Droga prowadzi przez lasy jodłowo-dębowe. Nie była zbyt długa, a przez miejscowych prawie nie używana”.
Obawiam się, że nieco nadużyłem cierpliwości Czytelników, cytując spore fragmenty pozyskane w drodze kwerendy francuskich źródeł z epoki napoleońskiej, niemniej są one bardzo istotne dla naszych dziejów tego okresu. Do niedawna domniemywano, że Cesarz mógł przebywać w miejscowej plebanii, a jednak źródła pisane wskazują jednoznacznie na dom burmistrza, o którym na tym etapie badań nic nie możemy powiedzieć. Z całą pewnością wkrótce zapiszemy tę białą kartę nasielskiej historii po analizie źródeł z okresu pruskiego.
Wracając do naszego teatru wojny, trzeba powiedzieć, że przemarszom wojsk napoleońskich przez Nasielsk nie było końca, bowiem miasto znalazło się niejako w centrum batalii, pomiędzy Gołyminem i Pułtuskiem. Biwakował tu m. in. korpus marsz. Jeana Lanesa, do którego tak pisał marsz. A. Berthier: „24 grudnia znajdujemy się wśród armii nieprzyjacielskiej, możliwe, że jutro nas zaatakują 30-40 tys. ludzi. Cesarz życzy sobie by jutro o 3:00 wyjść z Nasielska”.
Napoleon nie mając rozeznania co do położenia wojsk nieprzyjaciela wydał rozkaz Davoutowi zajęcia Nowego Miasta, natomiast dywizja gen. Rappa i kawaleria gen. Marulaza kontynuowały pościg za przeciwnikiem w kierunku Strzegocina. Grupa pościgowa napotkała na silny opór Rosjan w Kowalewicach, gdzie ich siły szacowane były na 8-9 tys. żołnierzy.
25 grudnia naczelny wódz armii rosyjskiej feldmarszałek Kamieńskoj zrzekł się niespodziewanie komendy na rzecz Buxhoewdena, o czym poinformował obecnego w Pułtusku Bennigsena i z rejonu Nasielska przez Gołymin i Pułtusk udał się do Rosji. Po kilkudniowym zaledwie dowodzeniu pogubiony w zamysłach po przegranej pod Nasielskiem i osłabiony fizycznie udał się na urlop na wsi informując o tym cara. Zginął dwa lata później w swoim majątku z ręki pańszczyźnianego chłopa, który wykonał wyrok samego Aleksandra I.
W Słustowie do Napoleona udającego się do Nowego Miasta przyłączył się marsz. Joachim Murat, który pomimo choroby chciał brać udział w walce. Otrzymał on od Cesarza rozkaz wsparcia grupy pościgowej generałów Rappa i Marulaza w Kowalewicach.
W obliczu konieczności wyżywienia dużych mas żołnierskich i koni, trudności aprowizacyjne stały się faktem, pogarszały je zniszczenia wywołane kilkakrotnymi przemarszami różnych wojsk i ich działalnością dewastacyjną. Okoliczne drogi były tak zniszczone, że wozy prowiantowe wysłane z Warszawy, nie mogły podążyć za armią. 26 grudnia trzeba było w Nasielsku część wozów rozładować, gdyż były tak uszkodzone bezdrożami, że nie mogły jechać dalej.
Wobec przedłużających się działań wojennych dla Francuzów potrzebni stawali się Polacy, polskie wojsko i administracja. Misja Józefa Wybickiego w styczniu 1807 r., a potem od marca do czerwca, miała na celu reorganizację władz departamentalnych i powiatowych północnego Mazowsza, stanowiącego bezpośrednie zaplecze działań Wielkiej Armii. Pracom nad organizacją administracji towarzyszył poważny wysiłek aprowizacyjny, uciążliwe podatki i rekwizycje, składki na lazarety, prace przy wznoszeniu fortyfikacji Modlina i Serocka. Ludność na ogół wywiązywała się ze swojego obowiązku, dostarczając żywność i turaż dla wojsk francuskich. W Nasielsku powstał zarówno lazaret dla rannych żołnierzy zlokalizowany niedaleko od miejsca bitwy tj. przy ulicy Młynarskiej w rejonie 2 mostu na dopływie Nasielnej, ale też komenda placu czyli oddział żandarmerii pod dowództwem Ludwika Dembowskiego. Komenda prowadziła utarczki z konnicą rosyjską oraz maruderami wojsk francuskich trudniących się rozbojem. W liście do Józefa Wybickiego z 23 kwietnia 1807 r. kapitan Ludwik Dembowski raportował między innymi „… onegdaj wysłałem więcej jak 50 konnicy mojej, aby piechotników łapać, aresztować z oficerami ich …”. Z liczby jeźdźców wynika, że nasielska komenda placu była pokaźnych rozmiarów, a jej wyżywienie spoczęło na barkach nasielszczan.
Mieszczaństwu wojna kojarzyła się kontrybucjami i podatkami oraz tzw. kwaterunkowym, czyli przymusowym, nieodpłatnym kwaterowaniem żołnierzy. Ale wojna niosła nadzieję na odbudowę władzy polskiej co wiązało się ze wzrostem znaczenia stanu mieszczańskiego zgodnie z wytycznymi Konstytucji 3 Maja.
Wkroczeniu wojsk francuskich towarzyszył entuzjazm wynikający przede wszystkim z antypruskich nastrojów. Po pewnym czasie sytuacja uległa zmianie, kiedy to komisarze francuscy dokonywali często na własną rękę rekwizycji, zabierając żywność gromadzoną przez Polaków na rzecz całej armii. Nie dziwią mnie zatem nieprzychylne „Chrańcuzom” zapiski proboszcza nasielskiego księdza Jana Tańskiego, które warto przytoczyć: „Od Roku 1780 do Roku teraźniejszego, zginęły nieszczęściem Metryki tak Chrztu iako i ślubów w czasie Woyny i Zamieszania, gdyż na Polach Nasielska była potyczka Dwóch Woysk z kilkadziesiąt tysięcy złożonych to iest: francuskich i Moskiewskich. W tym zdarzeniu Zbiór Oziminy i Jary, wszystek Inwentarz Plebański, Ogrodzenie Kościelne Cmentarza, iako też i Plebanij w innym dniu to iest, 24 Decembris 1806 Ro. zniszczone zostało…”. Tak więc entuzjazm kleru katolickiego ale też drobnej szlachty i plebsu ewoluował w kierunku jawnej niechęci podsycanej wieściami o traktacie w Tylży (25 czerwca 1807 r.), kiedy to runęły nadzieje na odbudowę całej Polski w granicach przedrozbiorowych.
Polskim fenomenem jest to, że przez ponad sto lat rozbiorów, zachowały się w polskiej kulturze tradycje napoleońskie, kultywowane w rodzinnych wspomnieniach i pamiątkach z epoki, porywających legendach, ale też w dziełach literatury jak: „Pan Tadeusz”, „Popioły” czy „Lalka”. Polskie malarstwo batalistyczne m. in. trzech pokoleń Kossaków to również piękna karta napoleońskiej epopei. Po odzyskaniu niepodległości, pamięć Księstwa Warszawskiego stanowiła część polityki odrodzonego państwa a Mazurek Dąbrowskiego stał się hymnem narodowym. Druga wojna światowa nie sprzyjała napoleońskiej tradycji, podobnie w okresie PRL-u, kiedy to nastąpiły zmiany ustrojowe, zmiany granic państwa bez Niemna i Berezyny – legenda napoleońska została przemilczana i po części zapomniana.
Pocieszające jest to, że w obecnej demokratycznej już Polsce ożyła owa tradycja za sprawą licznych entuzjastów, przeniknęła do mediów i zdobyła uznanie lokalnych władz. W Nasielskim Domu Edukacji i Historii utworzona została stała wystawa tematyczna „Napoleon w Nasielsku 24 grudnia 1806 r.”. Trwają prace mające na celu uporządkowanie miejsca pochówków poległych w 1806 r. żołnierzy. Dzięki uzyskanemu przez naszą bibliotekę dofinansowaniu, w kwocie 13 tys. zł z Fundacji ORLEN realizujemy następujące zadania. Oczyszczony został cmentarza, trwają prace mające na celu naprawę i pomalowanie ogrodzenia. W październiku dokonamy nasadzeń roślinności niskiej, natomiast w listopadzie zamontowane zostaną dwa maszty flagowe dla barw Księstwa Warszawskiego oraz Cesarstwa Francuskiego. W marcu 2024 r. zostanie umieszczona tablica informacyjna dotycząca batalii o Nasielsk w 1806 r. Tak więc trwa cała plejada inicjatyw i pomysłów, aby przybliżyć epokę napoleońską i ją ożywić dla następnych pokoleń nasielszczan.
Kończąc, pragnę złożyć wyrazy podziękowania pani Annie Kotarbińskiej za przeprowadzoną kwerendę źródłową archiwaliów francuskich i przetłumaczenie ich na język polski. Serdecznie dziękuję również panu Zdzisławowi Suwińskiemu za pomoc w kompletowaniu źródeł oraz za cenne podpowiedzi i inspirację. Wszystkich zaś Czytelników zachęcam do obejrzenia wystawy tematycznej „Napoleon w Nasielsku 24 grudnia 1806 r.”, gdzie zapewne przekażę więcej szczegółów jej dotyczących.
dr Stanisław Tyc
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!